Archiwum
Kategorie
-
Acapulco
Aktau
Atush
Beyneu
Brazylia
Chiny
facebook
geneza
Gwatemala
Indie
Karakorum Highway
Karnawał 2013
Kazachstan
Khardung La
Kirgistan
KKH
Ladakh
Laos
La Paz
Leh
Luang Prabang
Manali
Meksyk
Modeka
motocykle
Nepal
Pakistan
Partnerzy
Patronat
Przygotowania
Recenzja
Recenzje
Rosja
Salvador
Samarkanda
Tajlandia
Touratech Polska
trasa
Ukraina
Uzbekistan
Vang Vieng
voltamundo.pl
Wypadek
Wyprawy
Yamaha XT660Z Tenere
Eagle’s Nest to miejsce, którego nie można pominąć podróżując po KKH. Hotel położony jest na szczycie doliny Hunza na wysokości 2923m. Widok stamtąd jest wręcz oszałamiający i dlatego postanowiliśmy tam zrobić jednodniowa przerwę. A więc po kolei…
Hotel usytuowany jest w taki sposób, że balkony wychodzą na stronę, z której widok rozprzestrzenia się na dolinę Hunza. Zza doliny wyrastają dwa szczyty: Rakaposhi (7788m) oraz Sumaiar Peak (6900m). Wyobraźcie sobie że budzicie się rano, spoglądacie przez okno i patrzycie wprost na te dwie ogromne góry. W blasku wschodzącego słońca wyglądają niesamowicie. Poranna kawa na balkonie z takim widokiem smakuje nieco inaczej.
Tuż obok hotelu było niewielkie wzgórze, być może wymagało podejścia kilkudziesięciu metrów. Stamtąd mogliśmy dostrzec kolejne szczyty tj. Diran Peak (7266m), Golden Peak (7027m) na zdjęciu za plecami Łukasza z charakterystycznym spłaszczonym zboczem po prawej stronie, przypominającym nieco stok narciarski dla początkujących oraz Dastagir (7885m) wyrastający zza doliny ze strony której przyjechaliśmy.
Na tyłach hotelu widok rozprzestrzeniał się na charakterystyczny, wąski szczyt Lady Finger (6800m) i tuz obok po prawej Hunza Peak (7300m). Schowany za wzgórzem pozostawał Ulter Peak (7385m) i aby go zobaczyć trzeba było wejść na wzgórze, czego podjął się Max. Ale o tym poniżej.
Korzystając z jednego dnia przerwy postanowiłem (Max), wygrać dzień i zdobyć pakistańską górę. Właściciel naszego hotelu podpowiedział średnio zaawansowany szlak, który prowadził na szczyt Daintar La (4800m) – punktu widokowego na Ulter Peak i jego wyjątkowy lodowiec. Trasa miała zając 3h w górę i 1h w dół. Początek każdej drogi jest łatwy pod warunkiem, że się ją zna lub do momentu, aż zorientujesz się, że ścieżka która podążasz została wydeptana przez górskie kozice…bogaty o doświadczenia z innych ekspedycji postanowiłem iść po swojemu, czyli najkrótszą drogą do góry. Od wysokości ok.4tys.m, w powietrzu zaczynało brakować tlenu, a zaplanowana trasa nabrała charakteru wspinaczki o trudności III/IV. Warto było. Satysfakcja z sukcesu podjętego wyzwania dodała nowych sił. Byłem tylko ja i Ulter Peak, a pomiędzy nami przepaść z doliną spływającego lodowca. Moją kontemplacje przerwała dynamicznie zmieniająca się pogoda…zacząłem zbiegać w dół.
Komentarze (12)