Skardu – synonim przygody

06 października 2012 / 19:23
7 komentarzy

Skardu to miasteczko w dolinie o tej samej nazwie, które postanowiliśmy odwiedzić w ramach urozmaicenia drogi do Islamabadu. Karakorum Highway zrobiła się już mniej wymagająca, w dużej mierze pokryta nienajgorszym asfaltem. Byliśmy już na wysokości ok 1000m i chcieliśmy jeszcze więcej wrażeń. Wiedzieliśmy że Skardu może okazać się strzałem w dziesiątkę,

Na wrażenia długo nie musieliśmy czekać. Zaraz po zjechaniu z KKH droga zrobiła się bardzo wąska, kręta i zaczęliśmy piąć się w górę. Krótko potem okazało się że na tej drodze będziemy musieli wymijać się z ciężarówkami, i że one same tez się tam wymijają. Wszystko dzieje się na odległość grubości lakieru. Całe szczęście że w Pakistanie jest ruch lewostronny ponieważ zdecydowana większość dystansu jechaliśmy przy stromych ścianach gór zamiast tuz nad przepaścią. Często odnosiliśmy wrażenie, że zawadzimy łokciem o ścianę, głową o wystająca z niej skałę czy kierownicą o samochody które wyskakiwały wprost na nas zza zakrętu. Nie obyło się bez kilku bliskich spotkań, po których Max nosi ślad czerwonego zderzaka Jeepa, na swoim lewym kufrze. Tak, na lewym nie na prawym, to nie pomyłka. Kiedy zobaczył przed sobą Jeepa, instynktownie odbił w prawo zamiast w lewo. Kierowca Jeepa nieco zgłupiał. Spotkali się na krawędzi przepaści. Mimo wszystko ta droga to była mega frajda. Ostatnie 30km przejechaliśmy po zmroku, na szczęście już na odcinku który prowadził przez dolinę, więc odpadło ryzyko kąpieli w rzece kilkadziesiąt metrów poniżej.

W Skardu spędziliśmy jeden cały dzień ze względu na złą pogodę. Nie mieliśmy ochoty jechać w deszczu, a dojazd każdego z naszej grupy zmęczył, więc jeden dzień przerwy nie był najgorszym pomysłem. Cały czas myśleliśmy którą drogą wrócić do Karakorum Highway. Mieliśmy dwie opcje – wrócić tą samą lub okrężną przez Park Narodowy Desoai. Wybór padł na Desoai. Nie bardzo chcieliśmy wracać tą sama drogą. Po części pewnie dlatego, że po plecach wszystkich nas przechodził dreszczyk, na samą myśl o powrocie przy krawędzi wysokiej przepaści , do czego oczywiście nikt się nie przyznał. Główny powód był jednak inny – nie lubimy wracać tymi samymi drogami i chcieliśmy zobaczyć więcej.

Droga przez park Desoai zapowiadała się bardzo interesująco. Ok 30km za doliną Skardu zaczęła się kamienista nawierzchnia. Zaczęliśmy się również mocno wspinać aż do ok 4000m, i na tej wysokości pozostawaliśmy przez większa część wycieczki. W Desoai udało nam się urozmaicić po raz kolejny nasz repertuar offroadowy. Pierwsze ciekawe doświadczenie to jazda po świeżo ułożonych kamieniach na całej szerokości wąskiej drogi. Wyglądało to mniej więcej tak, jak wygląda to w naszym pięknym kraju, kiedy drogowcy kładą jedną z pierwszych warstw pod asfalt. Różnica była tylko taka, że nasi panowie drogowcy w przerwie między fajkami i trzymaniem szpadla w pięciu wsiadają do walca i ugniatają na równo te kamyszki. Kamienie w Desoai były wielkości arbuza i oczywiście nie ugniecione. Przednio koło naszych mocno dociążonych Tener szalało. Utrzymanie kierownicy na takiej nawierzchni było dużym wyzwaniem ale fun był przedni. Był fragmenty kiedy tak przygotowana drogę można było ominąć. Pobocza były jednak mocno podmoknięte i pokryte niską roślinnością, która dodawała dodatkowego poślizgu. Tym razem tańczyło tylne koło. Skupiliśmy się znowu na gazie i jakoś przez to błotko przebrnęliśmy.

Przeprawa przez park Desoai trwała dosyć długo. Podróżowaliśmy ze średnią między 20-30km/h. Czas upływał a dystans do KKH zmniejszał się powoli. Zaczęliśmy już szukać miejsca na rozbicie obozu i w tym momencie oczom naszym ukazał się asfalt. Po kilku kilometrach przekroczyliśmy oficjalna bramę parku, następnie wojskowy punkt kontrolny. Ostatecznie dotarliśmy do jeziora Rama Lake, niedaleko którego rozbiliśmy obóz. Znad Rama Lake mogliśmy podziwiać w pełnej okazałości szczyt Nanga Parbat (8126m) zwany Killer Mountain. Rankiem Jose, w którym płynie gorąca hiszpańska krew, nie omieszkał zażyć kąpieli. Nikt inny się nie odważył. Tego samego dnia powróciliśmy na Karakorum Highway…

Podziel się:
Kategorie: Pakistan, Skardu
 

Komentarze (7)

Wspierają nas