Docieramy do mistycznych świątyń Angkor w Kambodży

02 grudnia 2012 / 18:11
5 komentarzy

Z wyspy Don Khong na Mekongu mieliśmy nadzieję dojechać w jeden dzień do świątyń w Angkor. Zbliżał się termin dostarczenia dokumentów do firmy eksportującej motocykle więc musieliśmy się streszczać. Zagadką pozostawały jakość dróg w północnej Kambodży oraz czas jaki spędzimy na granicy. Do przejechania mieliśmy ok 380km. Kilkanaście kilometrów za Don Kong warto wodospad Khone Phapheng, które dumnie zwane są perłą Mekongu. Nie mogliśmy ominąć tego miejsca, a poranna kawa nad wodospadami nie smakuje najgorzej. Ominęliśmy za to inny istotny punkt w naszej podróży – biuro celne po stronie Laosu. Mimo tego że musieliśmy wrócić kilka kilometrów zostawić odcinek karnetu CPD Laoskim celnikom, przejść badania w „Quarantine service” po stronie Kambodży płatne 1USD i polegające na skomplikowanej operacji zmierzeniu temperatury ciała, wszystkie procedury nie zajęły dużo czasu. Poszło sprawnie.

Nie daleko za granicą czekała nas jedna z wielu w ciągu kilku ostatnich dni przeprawa przez rzeką łodzią. Na tej łodzi dowiedzieliśmy się że nie powinno być problemów z dojechaniem do Angkor jeszcze tego samego dnia ponieważ Chińczycy sprezentowali ludności Kambodży nowiutką drogę. Wszyscy wiemy jaką drogę Chińczycy sprezentowali Polakom więc mieliśmy obawy. Szczęśliwie okazały się nie słuszne. Droga była rewelacyjna. Mocno ubity szuter, szeroki na cztery pasy więc mogliśmy spokojnie podróżować ok 100km/h. Niektóre mocniejsze łuki wywoływały spięcie pośladków ale zabawa była przednia i przede wszystkim okolica była niesamowita. Najbliżej można porównać tamten obszar do afrykańskich stepów, na których rozgrywają się akcje pogoni lwów za stadami gazel w telewizyjnych serialach dokumentalnych. Takich scen niestety nie obserwowaliśmy ale ludność okolicznych wiosek przez które przejeżdżaliśmy to nie mniej ciekawy obrazek.

Około 80km przed celem naszej podróży dotarliśmy do asfaltu. Zatrzymaliśmy się w mieście Siem Reap oddalonego od Angkor o ok 10km. To miejsce, mimo że ciekawe, przypomniało nam o Indiach. Niestety w Kambodży jest mocno indyjsko jeśli chodzi o zachowanie kierowców na drogach. Marzyłem o działającym klaksonie, niestety od jakiegoś czasu się buntuje. Max ma więcej szczęścia w tym aspekcie i mógł spokojnie „pozdrawiać” wszystkich nieogarniętych na środku każdego skrzyżowania. Wieczorem na bardzo popularnej w mieście Pub Street ku naszemu zaskoczeniu spotkaliśmy ponownie przyjaciół zza zachodniej granicy Analeen i Uli. Opowiedzieli nam przy piwku co warto zobaczyć i następnego dnia przeszliśmy do zwiedzania świątyń Angkor.

Do świątyń niestety nie da dojechać się na własnym motocyklu. Miejscowe władze dbają o to aby lokalni kierowcy rykszy mieli za co żyć, więc motocykle pozostawić musieliśmy przy punkcie, w którym sprzedawane są bilety. W tym też miejscu poznaliśmy kolejnych motocyklowych turystów, z którymi spędziliśmy resztę dnia. Sheela, która podróżowała z mężem Reno na BMW 1200GS przypomniała nam jaki świat jest mały. Otóż dzień wcześniej widziała zdjęcia naszych motocykli na Facebook na profilu Amerykanki Sii, która wraz z Jeffem jechała z nami przez Chiny i Pakistan. Zapamiętała charakterystyczne numery tablic rejestracyjnych i wyobraźcie sobie jej zdziwienie gdy zobaczyła je na żywo obok budki z biletami do świątyń w Kambodży.

Za cel obraliśmy 3 miejsca. Jako pierwszą podziwialiśmy świątynię Angkor Wat uważaną za ósmy cud świata. Jest największą, najważniejszą i jednocześnie najbardziej znaną świątynią w kompleksie Angkor a zdjęcia stamtąd na pewno nie będą wydawały się Wam obce. Nie jesteśmy fanami ale chyba kręcono tam sceny do filmy Tomb Raider, który powstał na bazie komputerowej gry spędzającej sen z oczu niektórym rodakom w sylwestrową noc. Jako następna, łupem padła świątynia Ta Prohm pierwotnie zwana Rajavihara. Nie wszędzie można tam wejść ze względu na ryzyko zawalenia na skutek porośnięcia budynków dżunglą. Całość sprawia niemałe wrażenie. Jako ostatnie zwiedziliśmy miasto Angkor Thom, w którym to znajdują się imponujące świątynie Bajon na której wieżach można podziwiać 216 twarzy Buddy oraz Baphuon czy Phimeanakas. Wieczór spędziliśmy w towarzystwie dwóch mocno wyluzowanych rodaków Jacka i Adama, na których wpadłem rankiem tego dnia w świątyni Angkor Tom. Serdecznie pozdrawiamy a wszystkich zapraszamy do galerii zdjęć…

Podziel się:
Kategorie: Angkor, Angkor Thom, Angkor Wat, Baphuon, Bayon, Kambodża, Phimeanakas, Ta Prohm
 

Komentarze (5)

Wspierają nas