Aktau – kazachskie Miami

27 sierpnia 2012 / 17:06
jeden komentarz

Z uroków kazachskiego Miami bardzo chcieliśmy skorzystać. W zasadzie dlatego się tam wybraliśmy. Dojazd poszedł jak wiadomo, więc trochę mięliśmy niespokojne głowy. Przyjechaliśmy do miejsca sporo poza szlakiem, mocno wyczerpani, motory mocno wytrzęsione.

Priorytet postawiliśmy na wizycie u mechanika. To miała być typowa akcja „na szybko” i plaża. Mięliśmy wjechać, zabrać brakujące śrubki od stelaża kufrów i dokręcić te które jeszcze się trzymały. Mechanik zrozumiał o co nam chodziło ale dla pewności zadzwonił po anglojęzycznego przyjaciela Talgata. Talgat spędził jakiś czas w Wielkiej Brytanii więc szybko i jednogłośnie został mianowany naszym tłumaczem do końca pobytu w Aktau. Akcja „na szybko” zakończyła się kiedy z przedniej gumy Maxa zeszło pod warsztatem powietrze. Wróciłem do hotelu po dętkę i łyżki. Takim sposobem zaliczyliśmy pierwszą zmianę na wyprawie.

Wieczór spędziliśmy przy piwku z Talgatem w pubie Guns’n’Roses, w którym ekipa grającą muzykę na żywo serwowała również takie hity jak „Bajlando”. Nie wiem czy znacie, ale to mocno rockowy kawałek z lat chyba 90tych.

Wciąż zastanawialiśmy się co zrobić z droga powrotną i czy naprawdę chcemy wracać tą sama drogą tj. do Beyneu. Pojawił się plan powrotu pociągiem. Odwiedziliśmy stacje kolejową i wydawało się że wszystko mamy ustalone po ok 30min. Mocno spojona wysokoprocentową oranżadą ekipa zaoferowała najpierw 15 tys Tenge. Żeby wszystko było jasne zaangażowaliśmy w tłumaczenie Talgata. Ten usłyszał już cenę 35 tys Tenge. Stanęło na 25 tys. Kiedy pojawiliśmy się następnego dnia o umówionej godzinie na stacji pojawiła się druga ekipa. Wszyscy się znali ale wyraźnie dało się zauważyć, że ekipy konkurują ze sobą kto ma to wszystko załatwić. Strasznie śmieszne sceny. Wszyscy chcieli nas razem z motorami wsadzić do pociągu towarowego ale nikt na to nie miał żadnego pomysłu. Panowie chcieli podnosić motocykle do wagonu stojącego na całkiem wysokim nasypie. Próbowaliśmy wytłumaczyć że bez rampy po której wjedziemy nie da rady. Pojawiły się posiłki w liczbie kilkunastu rosłych mężczyzn oferujących pomoc przy załadunku za 7 tys. Tenge oraz opcja przepchnięcia wagonu z nasypu w miejsce gdzie jest rampa za 3 tys. Tenge. Nadszedł czas na zdroworozsądkową ocenę. Nie byliśmy w tak trudnej sytuacji żeby był nam ten pociąg bezwzględnie konieczny. Zdecydowaliśmy że raz jeszcze zmierzymy się z droga do Beyneu…

Podziel się:
Kategorie: Aktau, Kazachstan
 

Komentarz (1)

Wspierają nas