Tuning kucyka…

20 kwietnia 2012 / 12:08
2 komentarze

Poszukiwania wyposażenia, w porównaniu z decyzjami dotyczącymi wyboru motocykli, przebiegły nieco łatwiej. Z genezą trzeba sięgnąć kilka lat wstecz…

Nasze wcześniejsze doświadczenia „wyprawowe”, w porównaniu z tym co przed nami, to w zasadzie „wycieczka” z Polski do Chorwacji w 2008 roku. W sumie przejechaliśmy ok. 3200km po asfalcie. Cztery motocykle szosowe, z których trzy sportowe i jeden naked. Całe wyposażenie dodatkowe ograniczyło się do jednej szyby do Yamahy FZ6N, którą wtedy dosiadałem oraz czterech zestawów do łączności radiowej. Zestawów do łączności radiowej spektakularnie i komisyjnie pozbyliśmy się na drugiej stacji benzynowej. Jedyne z czym się łączyły zamiast zestawu kolegi to nasze własne, silnie wyczulone, zestawy ośrodków nerwowych… Każdy z cztero osobowej ekipy zapakował się w tekstylne sakwy mocowane taśmami bezpośrednio do motocykli. Przy każdym montażu, po upływie ok. 20 min., byłem pewien że za chwilę zawiążę taśmy na przysłowiowy pęk. Spakowaliśmy kilkanaście koszulek z grup: na plażę, na imprezę oraz „a w czym ja będę chodził”. Zabrałem nawet płetwy… Po powrocie okazało się że wystarczyło zabrać klapki, szorty i kartę kredytową…

Tak więc bogaci we wcześniejsze doświadczenia wiedzieliśmy że tym razem wszystko należy starannie przemyśleć i zadbać o wysokiej jakości sprzęt. Poszukiwania rozpoczęliśmy od aluminiowych kufrów oraz gmoli zabezpieczających elementy silnika przed uszkodzeniami w razie wywrotki. Te dwa kryteria pozwoliły na początkową selekcję firm produkujących poszukiwane elementy. Każda z firm nich miała coś czego nie miała inna lub miała ale nie w takiej formie jakiej szukaliśmy. Katalogi online, galerie zdjęć oraz rozmowy z uczestnikami innych wypraw odsłoniły przed nami całe spectrum możliwego do zabrania sprzętu. W zasadzie doszliśmy do wniosku że potrzebowaliśmy rozwiązania mieszanego, czyli różne części od różnych dostawców, i byliśmy do tego modelu przekonani.

Na horyzoncie pojawiła się Ogólnopolska Wystawa Motocykli i Skuterów w Warszawie. Więc poszedłem… Podróżując pomiędzy stoiskami odnalazłem stanowisko Touratech. Spod namiotu z żółto-czarnym logiem wyłonił się obiekt westchnień – BMW 1200 GS Adventure, kompletnie wyposażony i cały w błocie. Puszysty ale taki seksowny… Przesłanie było jasne – nie robią sprzętu na codzienne wyprawy z pracy do domu chyba że jesteś leśniczym i wracasz przez bagna. Wszystkie części sprawiały wrażenie solidnych i przemyślanych. Oczami wyobraźni całe błoto i akcesoria przeniosłem na smuklejszą Yamahę Tenere. Zabrałem katalog i wróciłem do domu dalej zgłębiać temat.

Katalog Touratech otrzymałem w języku niemieckim. Pomyślałem sobie „No przecież uczyłem się przez połowę szkoły podstawowej, całe liceum a potem studia. Tyle czasu na pewno nie poszło w las.” Jak bardzo się myliłem… Na szczęście było dużo wyraźnych zdjęć. Opisy doczytaliśmy z katalogu online na stronie WWW producenta. Touratech zaskoczył szeroką ofertą i zdobył u nas status wiodącego dostawcy. Początkowo chcieliśmy połączyć oferty dwóch firm. Ostatecznie zadecydowało profesjonalne podejście Touratech. Bez zbędnych rejestracji, programów partnerskich, bonusowych punktów, opcji kup to a dostaniesz tamto itd. itp. Przesłaliśmy opis projektu wraz listą sprzętu i zwrotnie otrzymaliśmy atrakcyjną ofertę przygotowaną pod wyprawę.

Touratech otrzymał od nas dwa razy TAK. Wszystkie części już do nas jadą. Tenery będą wyglądać mniej więcej jak ta poniżej na zdjęciu. Oczywiście wszystko starannie przetestujemy.

Dziękujemy Touratech Polska!

/Jastrab

Podziel się:
Kategorie: motocykle, Przygotowania, Touratech Polska, Yamaha XT660Z Tenere
 

Komentarze (2)

Wspierają nas