Polowanie na tygrysa w parku narodowym Bardia

11 listopada 2012 / 12:00
3 komentarze

Granicę Indii z Nepalem przekroczyliśmy w miejscowości Mahendranagar. To ciekawe przejście jest mocno prowizoryczne, ale przez to odprawa jest wręcz błyskawiczna, włączając procedurę karnetu CPD. Pod samą granicę dojeżdża się jakby alejką przez park. Wjeżdżają tam tylko motocykle i rowery. Samochody nie mają szans. Alejka przez park nagle zmienia się w chodnik na nasypie wzdłuż rzeki który prowadzi pod zamkniętą bramę na tamie. Otwarta jest tylko wąska furtka no ale nie jedziemy na rowerach. Także należało odnaleźć pana klucznika po obu stronach tamy i w końcu udało nam się podjechać pod chatki w których mieściło się „biuro” imigration office i customs. Szybko załatwiliśmy formalności wraz z zakupem 14dniowej wizy do Nepalu. Jako że na granice dotarliśmy popołudniem, zaraz po jej przekroczeniu rozpoczęliśmy poszukiwania noclegu. Okazało się że jedynym słusznym miejscem jest owiany w okolicy sławą hotel Opera. Nie był drogi, standard był OK i było nawet kasyno. Nie graliśmy. W hotelu, pewien niemiecki turysta podrzucił nam temat parku narodowego Bardia, gdzie udaliśmy się następnego dnia.

Droga do parku pozwoliła nam dostrzec sporo różnic między Indiami i Nepalem. Przede wszystkim kobiety były ładniejsze i samodzielnie prowadziły rowery – mnóstwo rowerów. W Indiach nie zobaczycie kobiety jadącej na rowerze. Zniknął tez ten szaleńczy ruch. Na drogach było wręcz pusto. Dzieciaki wychodzące ze szkół z szerokimi uśmiechami pozdrawiały nas machając w każdej wiosce. Zniknęły wszechobecne śmieci. Czasem na wioskach pojawiały się mniejsze lub większe skupiska ale to nie ten sam poziom. Powietrze wydawało się czystsze, roślinność bardziej bujna. Było spoko. Poczuliśmy się dobrze.

Po dotarciu do parku Bardia zakwaterowaliśmy się w chatkach niedaleko bram do dżungli. Właśnie w tej dżungli następnego dnia polowaliśmy na tygrysa. No może nie do końca polowaliśmy. Chcieliśmy go zobaczyć na żywo w naturalnym środowisku. W parku jeżeli nas pamięć nie myli żyje ich ok 35. Nasz przewodnik mógł pochwalić się wyśrubowanym wynikiem ok 30 spotkań w jednym sezonie w tym raz matkę z czterema młodymi. Wiedzieliśmy że trzeba dużo szczęścia ale to możliwe. No więc udaliśmy się wczesnym rankiem na całodniową akcję. Najpierw złapaliśmy trop słonia niestety jakimś cudem uciekł. Widzieliśmy za to kilka oswojonych, obwożących ludzi po okolicy. Dużo było chodzenia i najczęściej widzianym zwierzęciem okazał się jeleń… Było ich sporo i co ciekawe okazało się że to dobrze zaprzyjaźnione zwierzę z małpami, których tez nie brakowało. Podobno małpy ostrzegają jelenie przed tygrysami i czasami podrzucają jedzenie z drzew. Po mniej więcej połowie dnia udało się znaleźć dwa nosorożce w rzece. Trochę się poprzyglądaliśmy i udaliśmy na miejscówkę gdzie mieliśmy czekać na tygrysa. Nas przewodnik siedział 4,5h na drzewie wypatrując zwierzęcia. My czasem siedzieliśmy, czasem chodziliśmy, czasem spaliśmy. No tygrys nie chciał przyjść i niestety się nie pojawił. Tak więc wciąż głodni spotkania z tygrysem wróciliśmy do bram parku gdzie jeszcze mogliśmy pooglądać kilka gatunków krokodyla oraz ślepego nosorożca. Następnego ranka ruszyliśmy w kierunku naszego portu docelowego – Kathmandu…

Podziel się:
Kategorie: Bardia, Mahendranagar, Nepal
 

Komentarze (3)

Wspierają nas