Długa droga do Islamabadu…

18 października 2012 / 10:02
7 komentarzy

Pakistan żegnaliśmy naprawdę długo. Ostatni etap zapowiadał się mniej spektakularnie niż północny Pakistan. Rozpoczęliśmy więc rajd do Islambadu. No, nie do końca rajd…

Do Islamabadu mięliśmy około 480km wzdłuż Karakorum Highway. Planowaliśmy pojechać skrótem przez góry, który podobno był wymagający ale okazał się możliwy do pokonania przez samotnie jadącego kilka dni wcześniej Włocha – Marko. Tego ranka wstaliśmy oraz wyruszyliśmy na trasę oczywiście jako ostatni z całej grupy ok 11:00. Kiedy dzień wcześniej dyskutowaliśmy o tym co odeślemy do domu w Islamabadzie, celem pozbycia się zbędnych kilogramów, jednym z kandydatów stał się przeciwdeszczowy kombinezon Modeki, który do tej do pory nigdy się nie przydał. Aż do tamtego dnia. Kiedy już zjechaliśmy z Karakorumm Highway w kierunku skrótu, zaczął padać gęsty deszcz. Dodatkowo okazało się że pomyliliśmy drogę, po raz drugi tego dnia na dystansie może 5km, a w zasadzie nie zauważyliśmy mostu przez który należało przejechać. Był dosyć dobrze skamuflowany. Droga którą jechaliśmy rzeczywiście nie była pierwszej jakości ale byliśmy już do tego tak przyzwyczajeni że w ogóle nie podejrzewaliśmy że mogliśmy zboczyć z kursu. Staruszek w małej wiosce powiedział nam o moście kilka kilometrów wcześniej. Deszcz przybierał na sile więc wskoczyliśmy w kombinezony. Przeprowadziliśmy profesjonalny test i okazało się że da się w nich nawet grać Capoeira. W tym momencie, po drugiej stronie rzeki, na właściwej drodze ujrzeliśmy wracających Jose i Pilar z Hiszpanii oraz Si i Jeffa z USA. Zostali zawróceni z pierwszego punktu kontrolnego przez policję. Nie pchaliśmy się więc dalej i wróciliśmy na KKH. Zastanawialiśmy się co z Johnem z UK oraz Marco z Finlandii którzy wyruszyli wczesnym rankiem. Obawialiśmy się że mogą trafić na śnieg.

Tak więc ponownie w grupie, tym razem nieco mniejszej, ruszyliśmy do Islamabadu wzdłuż KKH. Do przejechania mięliśmy sporo więc wiedzieliśmy że nie damy rady pokonać dystansu jednego dnia. Zatrzymaliśmy po ok 280km, w motelu przy drodze, w jednej z małych miejscowości. Tego wieczora do motelu przyjechała policja i zakazała nam opuszczać teren aż do następnego ranka. Wcześniej nigdy tego nie robili. Na poważnie dali o sobie znać dopiero następnego dnia, który to spędziliśmy cały czas podążając za eskortą. Strasznie to było nużące. Tłumaczono nam, że to ze względów bezpieczeństwa, że na drogi osunęły się skały itp. itd. Dopóki policja podróżowała samochodami nie było najgorzej, ale kiedy na dwóch odcinkach eskorta podróżowała motorkiem 150cc zrobiło się naprawdę ciężko. Zastanawialiśmy się przed czym może ochronić grupę 8 osób jeden policjant bez broni na tym malutkim motorku.

Ruch przed Islamabadem był już sporo większy. Kierowcy zaczęli się zachowywać nieco szalenie. Byliśmy zmęczeni. Biwak dla turystów na który zmierzaliśmy okazał się zamknięty więc rozpoczęliśmy poszukiwania hotelu po zmroku, co uwielbiamy. Ostatecznie hotel okazał się dobrym wyborem, ponieważ trafiliśmy do Islamabadu akurat w przeddzień planowanego protestu, przeciwko amerykańskiemu filmowi obrażającemu Islam. Protest przerodził się w regularne zamieszki. Zginęło około 30 osób. Nam zakazano opuszczać hotel tego dnia. Pobyt w Islamabadzie, w związku z tym się przedłużył ale ostatecznie dojechaliśmy do Lahore – miasta tuz przy granicy Wagah z Indiami, o czym w następnym odcinku…

Podziel się:
Kategorie: Islamabad, Karakorum Highway, KKH, Pakistan
 

Komentarze (7)

Wspierają nas