Do Kashgar przez chińskie procedury

14 września 2012 / 06:00
10 komentarzy

Rankiem w Atush obudziły nas dźwięki apelu w pobliskiej szkole. Śniadanie było tragiczne. To był dzień na organizację chińskich tablic rejestracyjnych i prawa jazdy. Nie było łatwo. Odnieśliśmy wrażenie jakby nas przewodnik robił to po raz pierwszy przy okazji ucząc się procesu. Najpierw pojechaliśmy do jakiegoś urzędu odebrać dokumenty, potem policja za granicami miasta, potem znowu inny urząd w Atush i znowu policja. Nasza obecność była zupełnie zbędna we wszystkich tych miejscach. Co więcej, to wszystko powinno zostać załatwione przed naszym przyjazdem do Chin. Płaciliśmy za każdy dzień spędzony w tym kraju a spędzaliśmy go czekając aż nasz przewodnik coś załatwi. China Tour nie zasłużył niestety na pochlebną opinię.

Na autostradzie wiodącej do Kashgar czekała nas kolejna niespodzianka. Jako zorganizowanej grupa motocyklistów, nakazano nam ominąć bramki płatnicze ścieżką przez pobliskie krzaki gdzie potłuczone szkło tylko czekało aby wbić się w którąś z 20 opon. Na szczęście się udało. Dotarliśmy do Kashgar wieczorem. Wszyscy marzyli o kolacji z zimnym piwem ze wskazaniem na zimne piwo. Zapytaliśmy przewodnika gdzie powinniśmy się udać. Restauracja która nam polecono okazała się muzułmańską, w której oczywiście alkoholu się nie ma. Wyobraźcie sobie te 12 twarzy szeroko uśmiechniętych i po raz kolejny zadowolonych z przewodnika. Na piwo udaliśmy się po kolacji do Karakoram Cafe – jedynego miejsca w okolicy , w którym było dostępne.

Następny dzień miał być odpoczynkiem od jazdy. Spędziliśmy go na zwiedzaniu głównie starego miasta. Dotarło do nas, że zachodnie Chiny w rejonie, w którym jesteśmy to w zasadzie nie są Chiny. Żadnego Chińczyka nie spotkaliśmy. Wszystko wyobrażaliśmy sobie nieco inaczej. Podobno Chiny są w Chinach wschodnich. Co ciekawe w Kashgar poznałem jak funkcjonuje chiński bankomat. Dla ścisłości dodam, że w Kashgar poznałem jak działał bankomat w Atush, czyli w mieście w którym byliśmy dzień wcześniej. Otóż chiński bankomat najpierw wydaje gotówkę, a żeby dostać kartę trzeba nacisnąć guzik. Tak więc kiedy dostałem gotówkę odszedłem wesoły a karta została w bankomacie.

Następnego ranka zwiedziliśmy pobliski targ zwierząt, podobno największy w tej części Azji. Niektóre obrazki stamtąd mogą okazać się niemiłe no ale taka kultura. Z targu ruszyliśmy w kierunku granicy z Pakistanem na ostatni nocleg w Chinach. Oczywiście nie obyło się bez kolejnego zgrzytu z China Tour. Hotel, w którym chciano nas ulokować był obrazem rozpaczy. Ręczniki brudne, pościel brudna, wszędzie śmieci. Nikt z całej grupy nie wymagał warunków luksusowych ale skoro już mamy spać w hotelu to wymagaliśmy jakiegoś minimum jak czysta pościel i ręczniki. Co ciekawe, okazało się że hotel po drugiej stronie ulicy, który nazywał się dokładnie tak samo warunki oferował diametralnie lepsze. Był oczywiście nieco droższy więc China Tour chyba stwierdziło że może spróbować zarobić różnicę w cenie. Nie udało się. Nasz przewodnik, zapłatę różnicy próbował wymóc dnia następnego na chińskim granicznym punkcie kontrolnym. Wywiązała się burzliwa dyskusja aż w końcu pogranicznicy zorientowali się, że to nie ich problem i nakazali nam odjechać za samochodem eskorty z Pakistanu. Dodamy, że na chińskim punkcie kontrolnym pojawiliśmy się kilka godzin za wcześnie. Przyzwyczajeni do wiecznego oczekiwania w tym kraju cierpliwie przeszliśmy kontrolę i odjechaliśmy.

Nikt z całej grupy chyba nie będzie wspominał tej chińskiej przygody zbyt radośnie. China Tour – organizacja turystyczna, na usługi której się zdecydowaliśmy, wykazała się totalnym brakiem profesjonalizmu. Same Chiny, w obszarze przez który przejeżdżaliśmy, tez nie powalają na kolana. Co na pewno zapamiętamy miło z tych kilku dni w Chinach, to wspólne kolacje i śniadania z grupą 10 osób różnych narodowości, z których każda to osobna i ciekawa historia…

Podziel się:
Kategorie: Atush, Chiny, Kashgar
 

Komentarze (10)

Wspierają nas