Z Song Koll do Tash Rabat

11 września 2012 / 18:13
2 komentarze

Song Koll to jezioro położone na wysokości 3055m n.p.m. (według wskazań na urządzeniu Garmin). Dotarliśmy tam szutrowym odcinkiem o długości 60km, odchodzącym na zachód od drogi Biszkek – Naryn. Początkowo droga wiodła przez malowniczą dolinę, otoczoną wysokimi szczytami. Ostatnie 20km wymagało większej koncentracji, ze względu na mocno pokręcone, wąskie, strome i kamieniste odcinki. Widoki zapierały dech w piersiach. Wokół jeziora stało kilkanaście jurt, w których jak słyszeliśmy, można nocować, więc postanowiliśmy skorzystać. Chwila rozmowy z jednym z pasterzy, 500 SUM do łapki (niecałe 10 USD) i już pakowaliśmy graty do środka. W tym miejscu warto dodać co wcześniej słyszeliśmy o jurcie. Otóż miało to być miejsce, gdzie jest przede wszystkim ciepło w mroźne dni, ponieważ na środku miał się palić ogień lub piecyk. Jak bardzo się pomyliliśmy. Jurta która dostaliśmy na własność była wykorzystywana przez rodzinę, od której ją wynajęliśmy, jako tymczasowy magazyn różnych rzeczy jak np. zasuszone ryby z jeziora czy butelki z mlekiem. Piecyk był ale nie czynny. Mimo grubych ubrań, śpiwora i kocy trochę przemarzliśmy. To była pierwsza oznaka że chyba czas wpiąć w kombinezony dodatkowe podpinki.

Rankiem pożegnaliśmy się z goszczącą nas rodziną, zostawiliśmy w prezencie paczkę papierosów i kiełbasę. Wyruszyliśmy do miejsca zwanego Tash Rabat, gdzie mięliśmy spotkać się z grupą 10 osób z którą mieliśmy przejechać przez Chiny do Pakistanu. Zjazd znad Song Koll do drogi Biszkek – Naryn okazał się o wiele ciekawszy niż droga w przeciwnym kierunku. Rankiem trochę padało i niektóre odcinki pokryte były cienka warstwą śliskiego błota. Dodatkowych wrażeń dostarczył ciąg kilku ciasnych zakrętów – „agrafek” na stromym zboczu z luźno porozrzucanymi kamieniami. Song Koll to ze względu na swoje położenie oraz drogę jaką trzeba tam dotrzeć i stamtąd wrócić to zdecydowanie najciekawsze miejsce jakie do tej pory widzieliśmy na wyprawie.

Wieczorem, tuz przed zmierzchem dotarliśmy do Tash Rabat gdzie czekała na nas już grupa 10 osób:
Fern (Suzuki DRZ 400) i John (Yamaha XT660R) z Anglii
Jose i Pilar (BMW 1200GS Adventure) z Hiszpanii
Uli (BMW GS800) i Analeen (BMW GS650) z Niemiec
Jeff i Si (BMW GS800) z USA
Marco (BMW GS1100) z Włoch
Marko (BMW GS1200) z Finlandii

Noc ponownie spędziliśmy w Jurtach. Jurty w Tash Rabat miały charakter bardziej turystyczny niż te na Song Koll. Spaliśmy na łóżkach a nie na ziemi a w piecach rozpalono ogień. W pełnym składzie, następnego dnia mieliśmy wyruszyć na granice Chińską…

Podziel się:
Kategorie: Kirgistan, Song Koll, Tash Rabat
 

Komentarze (2)

Wspierają nas