Serwis w Taszkiencie

03 września 2012 / 14:37
3 komentarze

Po dotarciu do Taszkientu wiedzieliśmy że zostaniemy co najmniej dzień na regenerację mnie i motocykla. Rankiem następnego dnia wykonaliśmy telefon do Houston (czytaj Serwis Motocyklowy Pole Position) po procedurę alarmową na krzywa lagę. Wiedzieliśmy że musimy znaleźć kogoś kto ma prasę hydrauliczną. W hotelu powiedziano nam gdzie mniej więcej znajduje się zagłębie warsztatowe i że najlepiej będzie jak pojedziemy tam popytać. Tak więc zrobiliśmy.

W pierwszym warsztacie znalazł się ambitny mechanik który sprawę chciał załatwić wielką metalową „brechą” wciśniętą pomiędzy dwie lagi. Wytłumaczyłem po polsko-czesko-rusku że chodzi o specjalną maszynę która załatwi sprawę. Szczęśliwie jeden z chłopaków zrozumiał o co chodzi i powiedział że zna miejsce, w którym mogą mieć takie cudo. Wzięliśmy więc jego i jego znajomego i pojechaliśmy do drugiego warsztatu.

Drugi warsztat okazał się w końcu być w zagłębiu. Wjazd prowadził przez bramę za którą po obu stronach placu znajdowały się warsztaty. Na placu stały głównie stare wojskowe samochody ciężarowe. Byliśmy dobrej myśli ponieważ jeżeli taka konstrukcja się krzywiła to na poważnie i na pewno ktoś tu ma prasę. Podjechaliśmy do jednego z garaży. Wszedłem do środka i powiedziałem że szukamy pomocy. Wyszliśmy na zewnątrz, pokazałem o co chodzi tłumacząc co się stało i jakiej pomocy potrzebujemy. Gdy usłyszałem słowo „prasa” odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem że zrozumiano o co chodzi.

Właściciel warsztatu wskazał na garaż, do którego miałem wjechać. Przystąpiliśmy do działań a w zasadzie to przystąpił właściciel warsztatu wraz ze znajomymi. Okazał się być mistrzem Uzbekistanu w Rally Cross. W warsztacie było kilka rozebranych samochodów tej klasy. Na półce mnóstwo dyplomów i medali. Jeden z pomagających znajomych okazał się mistrzem Uzbekistanu w kartingu a obok prowadził warsztat tuningowy. Wiedzieliśmy że trafiliśmy w dobre miejsce i z każda minuta byłem spokojniejszy. Pełen profesjonalizm widać było w każdym ruchu człowieka, w którego rękach był w tym momencie los dalszej wyprawy. Wyjął lagę z półek i skrzywienie widoczne było gołym okiem. Kilkanaście minut później montowaliśmy wyprostowana lagę z powrotem do Tenery.

Do warsztatu musieliśmy wrócić następnego ranka tym razem na zmianę opon w motocyklu Maxa. Tylna opona Metzeler Tourance rozpadła się po 10000 km. Odpadły dwa duże kwadratowe kawałki gumy i widać wyraźne spękania wokół wszystkich pozostałych. Obaj mięliśmy dość wożenia tych gum ze sobą także Max zbytnio nie przejął się przedwczesną zmianą. Ja w międzyczasie zostałem oprowadzony po sąsiednich warsztatach gdzie obejrzałem kolekcję kartów.

Oba dni minęły w warsztacie w bardzo przyjaznej atmosferze. Poznaliśmy grupę bardzo uprzejmych i pomocnych profesjonalistów. Nie chciano od nas żadnej zapłaty. Dostałem na dalszą drogę lewe oldskulowe lusterko. Otrzymaliśmy również przednią dętkę i dwa komplety roboczych rękawiczek. Wszystko zrobiono w czystym geście pomocy. To zadziwiające i niesamowite wśród ludności Uzbekistanu.

Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, uścisnęliśmy sobie dłonie i odjechaliśmy w stronę granicy z Kirgistanem…

Podziel się:
Kategorie: Taszkient, Uzbekistan, Wypadek
 

Komentarze (3)

Wspierają nas