Z Beyneu do Aktau – droga przez piekło

21 sierpnia 2012 / 19:45
jeden komentarz

To co spotkało nas kolejnego dnia przeszło wszelkie oczekiwania. Objazdy świeżo położonego asfaltu przez piaszczyste podłoże obok drogi zniknęły. Dalej droga wyglądała jak podziurawiona skała. Spotykaliśmy na niej tylko kierowców TIRów i samochodów terenowych. Wszyscy z niedowierzaniem patrzyli jak się przedzieramy przez ten koszmar. Gęsty piasek pokonał mnie po raz kolejny. Chcą wyminąć odcinek drogi bokiem, zanurkowałem w piasek przy ok 40km/h. Tym razem motocykl odczuł poważniej wywrotkę. Ja piasek miałem nawet w zębach. Po podniesieniu motocykla okazało się że zaczynają się odkręcać od nieustających wstrząsów śruby mocujące podnóżki pasażera, do których z kolei przymocowany jest stelaż kufrów. Ja jedną z nich już zgubiłem i dodatkowo jedna z konstrukcji stelaża, przez co lewy kufer zapadł się w kierunku tylnego koła. Nadszedł czas na próbę jednego z dwóch podstawowych elementów naprawczych – trytytek. Niestety nie starczyły na długo więc wykręciłem śrubę mocującą kierunkowskaz i wkręciłem do stelaża.

Po ok 200km męki z prędkością pomiędzy 40-60km/h, mocno wyczerpani dotarliśmy do 18km odcinka asfaltowego. Zatrzymaliśmy się odpocząć w przydrożnym barze. Byliśmy mocno głodni ale jedyne co zrozumieliśmy z menu, dopiero po tym jak je przeczytała pani z baru, to jajecznica. Zjedliśmy więc na obiad jajecznicę, wypiliśmy po 1L napoju na głowę, zakupiliśmy kilka butelek wody i ruszyliśmy dalej w drogę. Wiedzieliśmy że nie damy rady przejechać w takich warunkach kolejnych 200km do Aktau, ale chcieliśmy dotrzeć do miasta oddalonego o ok 120km. Zatrzymaliśmy się po przejechaniu jaki ś 15km. Zrobiliśmy szybką ocenę sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy. Zdecydowaliśmy zawrócić do poprzedniej wioski i w jej okolicach rozbić obóz. Lepiej było zrobić pozostały dystans następnego dnia.

Podziel się:
Kategorie: Aktau, Beyneu, Kazachstan
 

Komentarz (1)

Wspierają nas