Archiwum
Kategorie
-
Acapulco
Aktau
Atush
Beyneu
Brazylia
Chiny
facebook
geneza
Gwatemala
Indie
Karakorum Highway
Karnawał 2013
Kazachstan
Khardung La
Kirgistan
KKH
Ladakh
Laos
La Paz
Leh
Luang Prabang
Manali
Meksyk
Modeka
motocykle
Nepal
Pakistan
Partnerzy
Patronat
Przygotowania
Recenzja
Recenzje
Rosja
Salvador
Samarkanda
Tajlandia
Touratech Polska
trasa
Ukraina
Uzbekistan
Vang Vieng
voltamundo.pl
Wypadek
Wyprawy
Yamaha XT660Z Tenere
Rankiem po drugim biwaku ruszyliśmy w kierunki granicy rosyjskiej.
Rosja przywitała nas mocno zabawnie. Dojechaliśmy na granicę rosyjską na przejściu granicznym Dowżanskyj. Pod szlabanem z daleka dostrzegliśmy zaparkowaną Hondę Africa Twin. Okazała się należeć do dwójki niemieckich podróżników z Monachium. Co ciekawe to znajomi Mestre Saguina – nauczyciela Capoeira w Monachium. Mark – kierowca Hondy – nie miał zielonej karty i powiedział że gość w budce obok oferował mu ja za 160 EUR na okres miesiąca. My pewni swego udaliśmy się do strażnika. Jak bardzo się zdziwiliśmy kiedy okazało się że tez zielonej karty nie mamy. Z uporem przekonywaliśmy, że nic takiego nie potrzebujemy wskazując na ubezpieczenie, które wykupiliśmy przy okazji organizowania wiz. Cena dla Polaków za zieloną kartę w pobliskiej budce wyniosła 140 EUR, po chwili negocjacji 100 EUR. Gość z budki totalnie upojony wysokoprocentową oranżadą. Z wielkim trudem artykułował słowa ale wyraźnie nie polubił Marka. Szybka ocena sytuacji – gość z budki wyraźnie chce na nas zarobić na kolejną oranżadę. Postanowiliśmy wszyscy jechać na drugie przejście graniczne Czerwono – Partyzansk oddalone o ok 70km.
Dotarliśmy na drugie przejście. Z oddali wyłoniła się podobna budka do poprzedniej. Tym razem przywitały nas uśmiechem dwie miłe Panie. Oranżady nie piły. Kupiliśmy zielone karty w cenie 40 USD za sztukę na okres dwóch tygodni. Opłaciło się nadrobić trochę dystansu.
Zakup zielonej karty okazał się początkiem męki. Ukrainę opuściliśmy w miarę sprawnie bez większych formalności. Przeszliśmy kontrole w dwóch okienkach. Sprawy skomplikowały się na granicy rosyjskiej. Przy pierwszej bramie dostaliśmy do wypełnienia jakiś druczek migracyjny. W okienku dalej na przejściu kolejny formularz celny do wypełnienia w dwóch egzemplarzach. Celnicy przygotowane mieli druki tylko w języku rosyjskim. Poprosiliśmy o druki w języku angielskim co prawdopodobnie miało bezpośredni wpływ na awarie drukarki no ale w końcu się udało. Wypełniliśmy raz i źle. Drugi raz okazał się już dobrze. Nadszedł zmrok. Mieliśmy dość ale wjechaliśmy do Rosji.